OobePOWIEŚCI#0 - ODA DO ANI
W nocy, w świetle księżyca, na wielkiej łące słyszę liście starych drzew szumiące.
Nagle widzę króliki, co nastawiają swe uszy, są wpatrzone w coś, co sprawia, że
żaden już się stąd nie ruszy.
Podchodzę bliżej, a ich oczy świecą jak kryształy w kolorze tęczy, dzięki czemu
nikt ich tu nie dręczy.
Idę dalej przed siebie, nagle uderza…fala gorąca wnika we mnie bez
końca…widzę wir zieleni, różu i światło jasne w środku tak mocne, że przyćmi
potężne słońce.
W ciszy, w bezruchu stoję i czuję, me serce nad niczym już nie panuje.
Widzę jak wir ten rozświetla łąkę budząc do życia kwiaty pachnące i w wirze tym
idzie Ona. Opadające płatki róż torują jej drogę, a ja w zasadzie nic tu już
zrobić nie mogę.
Gdy ona idzie, to gra muzyka w rytm górskiego strumyka, a gdy stoi, patrzenie
na nią jest tak kojące jak radosne jest słońce wschodzące.
Gdy staje przy mnie czas umiera, a moją duszę energia szczęścia właśnie
rozpiera, jej oczy błyszczące rozjaśniają najczarniejsze serce, by miłością naprawić
duszę w rozterce.
Gdy łza szczęścia w oku się mieni, a Ona w końcu mi się rumieni, tak aż do świtu,
do wschodu słońca, bo opowieść ta zmierza do końca.
Czas przyspiesza, a Ona znika, me serce płacze, boi się, że jej już nigdy nie
zobaczę. Lecz gdy obracam się w stronę królika, a cała sceneria mi szybko
zanika, widzę atak, wielkie litery, które mówią, że Ania nie raz jeszcze mnie
rozweseli. Może nie dziś, nie jutro, może będę musiał jej kupić ciepłe futro, ale
kiedyś w świetle miłości na pewno jeszcze raz w mym sercu zagości…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz